Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historia. Pokaż wszystkie posty

Będków po raz pierwszy

Witam ponownie :-)
Cały tydzień jakoś nie mogłam się zebrać, żeby cokolwiek napisać, ale już jest okazja i jest nowa notka :-) Uprzedzam od razu, że nie będzie ani o odchudzaniu, ani o diecie, ani o mnie.

Niedzielę spędziliśmy z Rodzinką w pobliskim Będkowie, akurat był odpust parafialny połączony z festynem rodzinnym, więc mogliśmy miło spędzić czas. Dla mnie był jeszcze jeden powód, dla którego z radością pojechałam - a mianowicie moje zacięcie genealogiczne. Teściowa moja pochodzi z okolic Będkowa, a ja tworząc drzewo genealogiczne interesuję się także miejscami, z których pochodzą moi i męża przodkowie. I tak miałam okazję zwiedzić Będków (taaa... niewielka wioska), kościół parafialny i cmentarz.
Więc dzisiaj trochę historii i zdjęć. 

Będków znajduje się w powiecie tomaszowskim, województwie łódzkim; leży nad rzeką Wolbórką. Od pierwszych lat XV wieku do 1652 roku Będków był w posiadaniu rodziny Spinków. W 1462 roku Kazimierz Jagiellończyk poprzez dekret uniósł miejscowość Będków do rangi miasta. Wówczas powstał murowany kościół w stylu późnogotyckim, a jego fundatorem był Piotr Spinka, dziekan kielecki. W 1759 roku Będków wykupił Jan Dębowski, biskup sufragan z Kamieńca Podolskiego, który w Będkowie miał swoją prywatną rezydencję. W czasie zaborów, wydanym 4.02.1870 roku dekretem Będków został zmieniony w osadę. Jan Dębowski zamierzał przekształcić Będków w prężny ośrodek przemysłowo-handlowy. Jego następca, Aleksy Dębowski, kontynuował te zamierzenia wznosząc okazały budynek giełdy zbożowej, który miał również pomieścić przedsiębiorstwa handlowe i zarząd przyszłych manufaktur. Zamiarem dziedzica było też przekopanie kanału żeglownego do Pilicy - drogi wodnej dla handlu i produkcji rolniczo-przemysłowej. Niestety, inicjator zbankrutował, a okazały budynek giełdy rozpadł się, a na jego miejscu obecnie stoi budynek OSP.

herb Będkowa

herb Będkowa znajdujący się w przykościelnym parku
Gmina Będków powstała za Królestwa Polskiego w 1868 roku, w powiecie brzezińskim w guberni piotrkowskiej. 31.05.1870 roku przyłączono do gminy pozbawiony praw miejskich Będków.

Gmina Będków
Będków pierwotnie należał do parafii w miejscowości Rosocha, która istniała już w 1300 roku. W II połowie XV wieku właścicielami Rosochy i Będkowa byli bracia Spinkowie. Piotr Spinek, dziekan kielecki uzyskawszy dla Będkowa prawa miejskie wzniósł w 1462 roku murowany kościół w stylu późnogotyckim, który był filią kościoła w Rososze do 1521 roku. Od tego roku kościół w Będkowie stał się kościołem parafialnym, natomiast kościół w Rososze filialnym.






Kościół w Będkowie jest jednonawowy z węższym i krótkim prezbiterium. Przy nawie od południa znajduje się kaplica św. Anny z zachowanym sklepieniem gwiaździstym, a od południa kaplica Pana Jezusa z II połowy XVIII wieku z nieregularnym sklepieniem kolebkowym i lunetami. Ołtarz główny jest z okresu późnego baroku - z końca XVIII wieku, znajdują się w nim rzeźby św. Jana Nepomucena i św. Jana Kantego. Dwa boczne ołtarze późnobarokowe z końca XVIII wieku z Krucyfiksem oraz z figurami Matki Boskiej Bolesnej i św. Jana.

kaplica św. Anny

kaplica Pana Jezusa


widok na ołtarz główny
W głównym ołtarzu jest obraz Matki Boskiej Będkowskiej, uznany za cudowny już w 1771 roku, autorstwa nieznanego malarza z XV wieku.

ołtarz główny z Cudownym Obrazem Matki Boskiej Będkowskiej

Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny
II połowa XVIII wieku
chór klasycystyczny z końca XVIII wieku
Wokół kościoła zachowało się kilka pomników i tablic z XIX wieku, a także murowana ośmioboczna dzwonnica przykryta stożkowanym dachem - jej powstanie datuje się na koniec XVIII wieku.

dzwonnica z końca XVIII wieku




Na południowej ścianie kościoła zachowała się tablica fundacyjna, na której widnieje inskrypcja - portal zdobiony herbami Abdank, Prus i Pilawa, a także rok, w którym została zakończona budowa świątyni - 1462!

tablica fundacyjna

Ale Będków to nie tylko kościół pw. Najświętszej Maryi Panny. W parku znajduje się pomnik ku pamięci pomordowanych w czasie II wojny światowej.

pomnik ku pamięci ofiar II wojny światowej

Ciekawostką, o której też warto wspomnieć jeśli chodzi o okres wojenny związany z Będkowem, to... pocisk z 1914 roku, który znajduje się w murze przy wejściu do kościoła. Z tego, co wiem, został wystrzelony w niedalekim Czarnocinie.

pocisk z I wojny światowej

To tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że nie zanudziłam nikogo z Czytających. Pozdrawiam :-)

ale czy warto? TAK!

Czy wiecie, co myślą sobie ludzie z zewnątrz na temat operacji bariatrycznych? Słuchy zewsząd dochodzą, że bywa różnie, że niektórzy mają to za fanaberie, inni kibicują. To zależy od ludzi. Głosy, że operacja to pójście na łatwiznę też się słyszy - niestety. A wcale to nie jest tak. Operacja to tylko początek nowego życia. To rozpoczęcie trudnej walki o zdrowie, o lepsze samopoczucie, o siebie. Trzeba sobie wszystko poukładać w głowie, przestawić się na inne jedzenie, ograniczenia w diecie, a także przygotować najbliższych na rewolucję jedzeniową w domu. U mnie to wygląda tak, że robię osobny obiad dla Męża i Syna, a sobie robię albo coś innego zupełnie, albo wykorzystuję jakąś część tego, co zrobiłam dla nich. I nauczyłam się jeść na mniejszym talerzu, bo i w głowie to inaczej "wygląda" ;-) Oczywiście moi chłopcy patrzą nieraz na mnie dziwnie, ale już się przyzwyczaiłam. Tylko w gościach używam normalnej - dużej - zastawy.
Będąc w różnym towarzystwie spotykam się z pytaniami, czy warto było poddać się operacji, czy nie można było spróbować bez interwencji chirurgicznej. Ależ tak!!! Warto!!
Pozwolę sobie zamieścić kilka screenów z Fejsikowej grupy wsparcia, w której są osoby, które już poddały się operacji bariatrycznej lub się do niej przygotowują. Mam nadzieję, że nikt mi za złe nie będzie tego miał ;-)










Jestem świadoma tego, że dobro powraca do nas ze zdwojoną siłą. Ja zostałam mocno zmotywowana właśnie przez internetową koleżankę Kasię (już teraz nie tylko internetową), która została moją inspiracją do podjęcia walki o lepsze jutro, a tymczasem udało mi się pomóc kolejnej osóbce, która niebawem też podda się operacji. Taki wężyk pomocy idzie, a serce raduje się, skoro można w ten sposób komuś wskazać sposób na odmienienie życia. A za kilka dni wybieram się do Poznania na zlot osób po ChLO. Będzie to nowe - z pewnością dobre doświadczenie.
Pozdrawiam wszystkich Czytaczy moich :-)

nie śpię, bo genealogia...

No właśnie. Nie śpię, bo genealogia czeka. Ostatnio trochę zaniedbałam moje hobby i korzystając z okazji, że moi mężczyźni już śpią, cichutko zagłębiam się w odmętach akt metrykalnych.


Jak słyszę od niektórych pytania "po co Ci to?", to mnie krew zalewa. Jedni lubią czytać (też lubię), inni oglądają namiętnie seriale, jeszcze inni zajmują się modelarstwem, a mnie wciągnęła historia rodziny. Wariatem może jeszcze nikt mnie nie nazwał - bynajmniej nie w twarz, ale krzywe spojrzenia i zdziwienie są wystarczającym wyznacznikiem nietypowości mojego hobby.
A tak naprawdę to wcale nie jest nietypowe. Genealogia zaczyna być coraz bardziej popularna na świecie, coraz więcej ludzi interesuje się przeszłością swoich najbliższych. W telewizorni też można znaleźć programy typu "szukam krewnych", które i ja od czasu do czasu obejrzę. Ale najlepiej zagłębić się samemu w stare akty, szukać, szukać i jeszcze raz szukać. 
Kiedyś myślałam, że mój wolny czas będę poświęcać na inne rzeczy, a nie na takie zbytki - jak to zwykł mawiać Małż mój. Świata nie zmienię dzięki temu, że znajdę kolejnego praprzodka czy innego kuzyna, ale ile to jest radości, jak się samemu taki akt znajdzie (i przetłumaczy w miarę samemu) i dopasuje do wcześniej już postawionej sobie tezy. Tej euforii, która może mocno wybuchowa nie jest, nie zamieniłabym na żadną inną.
Idę szukać dalej... Może odkryję coś nowego, czego jeszcze nie wiem. A że ze strony Małżonka mego jest dużo do uzupełniania i odtwarzania, to mam trochę pracy przed sobą :-)

nie taka zwykła mapa

W miniony czwartek w skrzynce pocztowej czekała na mnie mała niespodzianka, a mianowicie mapa Polski wydana z okazji 25-lecia wolności naszego kraju. Podobno była też dodawana do darmowego podręcznika do klasy pierwszej, ale Syn nie przyniósł niczego takiego do domu ani też nie wiedział, że taka mapa jest. Nam również podczas podpisywania umowy użyczenia podręcznika o takowym fakcie nie wspominano, ale mamy już własną mapę do użytku domowego i to najważniejsze.
Zamówienie na mapę złożyłam nieco ponad miesiąc temu i w sumie to już myślałam, że nakład został wyczerpany i nie załapaliśmy się na swój egzemplarz, a tu taki surprise nam się trafił ;-)

tak wygląda mapa w całej okazałości

Na mapie zaznaczono województwa oraz największe Polskie miasta. Powstałą między nimi wolną przestrzeń zagospodarowano poprzez rysunki charakteryzujące dane miejscowości i regiony. I tak pojawiają się budynki, instytucje, symbole, a także potrawy regionalne oraz rośliny i zwierzęta. Na obrzeżach mapy umieszczono ważne postaci dla polskiej historii i kultury - przywódców, naukowców, sportowców, pisarzy. Również na obrzeżach jak i na odwrocie można znaleźć informacje o symbolach państwowych oraz krótkie przedstawienie najnowszej historii Polski od 1944 do 2014 roku. Teksty te tłumaczą trudną drogę do wolności, którą udało się odzyskać w 1989 roku, a także przedstawiają najważniejsze wydarzenia na przestrzeni ostatnich 25 lat.

a tak wygląda mapa na odwrocie

Mapę wykonali Aleksandra i Daniel Mizielińscy, absolwenci warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Ich rysunki zdobią nie tylko tę mapę, ale także inne książki, min. "Mapy", "S.Z.T.U.K.A." czy też "Mam oko na litery". Są laureatami licznych nagród i wyróżnień przyznawanych za projekty książkowe i internetowe. Mnie osobiście bardzo przypadły do gustu ich obrazki. Są miłe dla oka i proste dla dziecka, do którego w pierwszej kolejności mają trafić.


województwo łódzkie

A na zdjęciu powyżej województwo łódzkie i moje miasto - Łódź przedstawione na mapie. Jako zabytek jest pokazany Księży Młyn, jest też Szkoła Filmowa. A w samym województwie jeszcze geometryczny środek Polski w Piątku i archikolegiata w Tumie.

Bardzo się cieszę, że dostaliśmy tę mapę. Myślę, że na etapie nauki w 1 klasie będzie już przydatna, ponieważ Syn jest w klasie o profilu europejskim i godzinę w tygodniu ma przeznaczoną właśnie na wiadomości o Polsce, Europie i świecie.

genealogia sposobem na długie wieczory

Niejednokrotnie wspominałam na blogu, że genealogia jest moim hobby, którym poświęcam się w dużym stopniu (odsyłam TU). Jeszcze 4 miesiące temu drzewko liczyło ok. 1300 osób, obecnie - 1700. Na tę ilość składają się zarówno wstępni (czyli przodkowie) oraz linie boczne, od których zaczynałam swoją przygodę z genealogią. Podczas ostatnich wakacji sporo czasu spędziłam na przeszukiwaniu starych akt USC i udało mi się rozpracować gałęzie rodziny, znaleźć sporo nowych aktów, a także rozwikłać parę nurtujących mnie zagadek. I - co najważniejsze - zaczęłam powoli poszukiwania rodziny mojego Męża - co by nasz Małolat miał na przyszłość.
I właśnie w minioną niedzielę, korzystając z okazji, że czas na zimowy zmieniliśmy i nie bardzo mieliśmy co robić po południu, zachęciłam Syna do stworzenia jego pierwszego małego drzewa genealogicznego. W mig podchwycił mój pomysł, co mnie bardzo ucieszyło, bo nieraz był świadkiem moich internetowych poszukiwań. Biorąc pod uwagę również to, że zbliża się Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny, a z tym wiążące się "wycieczki" na cmentarze, chciałam też pokazać Synowi, kto jest kim w rodzinie, żeby podczas tych świąt wiedział nieco więcej o swoich korzeniach.
Zabraliśmy się do pracy. Najpierw skleiliśmy 2 kartki A-4 (w końcu miało być to tylko małe drzewko dla początkujących), rozrysowałam członków rodziny, a więc oczywiście naszą trójkę, dziadków i pradziadków i Młody wziął się za kolorowanie drzewa.


Oczywiście trochę mu pomogłam przy obrysowywaniu drzewka, ale wszelkie kolorystyczne szczegóły już wykonał sam. Efekt nas bardzo zadowolił, Syn był (i jest) dumny z siebie, a praca została zawieszona na szafie, co by mógł sobie podziwiać dzieło :-)


Staram się jak najbardziej pozytywnie zarazić go moją pasją. I już zapowiedział, że jak będzie miał zrobić drzewo do szkoły (a takowe robią dzieci, bo nawet ostatnio siostrzeniec zbierał informacje o rodzinie ode mnie), to zrobi większe. Tym bardziej muszę się postarać i odnaleźć przodków ze strony Męża.


po łódzku

Dzisiaj byłam na Starym Cmentarzu przy ul. Ogrodowej i popełniłam kilka zdjęć kaplicy Heinzlów, która znajduje się na rzymskokatolickiej części cmentarza. Dla zainteresowanych - parę słów o niej.

Kaplica Heinzlów, Stary Cmentarz Ogrodowa
Juliusz Heinzel był nazywany "królem wełny". Urodził się w Łodzi w 1834 roku, w rodzinie niemieckich emigrantów, ukończył studia z tytułem doktora w zakresie chemii. Był jednym z najbardziej wykształconych fabrykantów łódzkich. Doświadczenie potrzebne w późniejszej pracy zdobył u boku Karola Scheiblera - najbogatszego miejskiego przedsiębiorcy tamtego okresu. Jako jedyny z licznej rzeszy łódzkich fabrykantów posiadał tytuł arystokraty - barona Hohenfels w księstwie Sachsen-Coburg-Gotha. Heinzel był również jedynym znaczącym i zamożnym przedstawicielem łódzkiej burżuazji wyznania rzymskokatolickiego.

Juliusz Heinzel
zdjęcie ze strony lodztrojmasztowa.bloog.pl

Juliusz Heinzel zmarł w 1895 w Coburgu, w Turyngii. Jego pogrzeb był dużym wydarzeniem kulturalnym. W kondukcie żałobnym brały udział elity jak również niższe warstwy społeczeństwa, upamiętniając tym samym jednego z najbardziej zasłużonych dla rozwoju miasta mieszkańca. Wdowa po zmarłym, Paulina z Volkmanów chcąc podkreślić rolę męża dążyła do wystawienia mu godnego grobowca.

Kaplica-mauzoleum została wybudowana w latach 1899-1903 w stylu neorenesansowym. Projektantem kaplicy był Franz Schwechten - architekt z Berlina.

Mauzoleum rodziny Heinzlów
zdjęcie z Wikipedii

Kaplica swoim kształtem nawiązuje do kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu. Wzniesiona została na planie prostokąta z zakrywającą go kopułą. W tylnej części do bryły została dostawiona absyda w kształcie trapezu o półkolistym wnętrzu. Wejście do kaplicy stanowi dwukolumnowy dorycki portyk, z dużymi dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami. Drzwi zostały ozdobione rozetowymi i groteskowymi płycinami odlanymi z brązu.

wejście do mauzoleum

Nad wejściem znajduje się tympanon z przedstawieniami Chrystusa Miłosiernego i otaczających go aniołów. Zewnętrzne ściany pokryte zostały rustyką przeplataną pseudokolumnami, a w części środkowej umieszczono aediculowe ślepe okna. Ściany ponad kolumnami wieńczy fryz tryglifowo-metopowy o ornamencie roślinnym.

kopuła
zdjęcie ze strony panoramio.com

Kopuła mauzoleum została umieszczona na tamburze. Jego dekorację stanowi 12 prostokątnych okien oddzielanych od siebie naturalnej wielkości płaskorzeźbami aniołów. Na szczycie kopuły jest krzyż.
Wnętrze kaplicy wykonane zostało z kremowego piaskowca szydłowieckiego. Dawniej w kaplicy znajdował się marmurowy posąg Juliusza Heinzla, jednak obecnie nie wiadomo, gdzie zaginął. W absydzie znajdują się schody prowadzące do krypt.

widok kopuły od środka kaplicy

Od 2006 roku kaplica jest remontowana, jednak już na jesieni tego roku ma być udostępniona jako kaplica cmentarna.

archiwalnie

Wczoraj byłam po raz pierwszy w Archiwum Państwowym w moim mieście. Poczułam się na tyle dobrze, by zrobić sobie małą wycieczkę w przeszłość. Budynek AP mieści się w dawnym Ratuszu Miejskim.

Archiwum Państwowe w Łodzi, pl. Wolności

Na piętrze jest sala, w której można korzystać z akt papierowych i z mikrofilmów. W środku ratusz mnie urzekł swoim wystrojem. Jest pięknie! Nie wzięłam aparatu ze sobą (gapowe się płaci), ale następnym razem postaram się zrobić zdjęcia wnętrza.
No i za gapowe musiałam sobie spisywać wszystkie informacje z akt, które wypożyczyłam na mikrofilmach. Moja pierwsza przygoda w Archiwum zaczęła się od nauczenia się obsługi korbki na urządzeniu do odczytów. I pomyśleć, że nie trzeba dźwigać teraz starych ksiąg, wystarczą fotografie i człowiek zatapia się w historii.
Wczorajsza wizyta dotyczyła jednej z gałęzi moich przodków. Idąc do AP miałam informacje o 3xpra-dziadkach, a wyszłam bogatsza o kolejne 2 pokolenia - ustaleni zostali 5xpra-dziadkowie! Spędziłam tam prawie 3 godziny, ale opłacało się. Następna wizyta - już z aparatem - w planach. Może jutro, albo w przyszłym tygodniu :-)

moja walka o lepsze jutro © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka