Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Łódź. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Łódź. Pokaż wszystkie posty

jak skutecznie podnieść matce ciśnienie?

Wczoraj Syn podniósł mi ciśnienie swoim wybrykiem. Na cmentarzu (łódzki Zarzew, kto wie, jaki jest duży...) odłączył się od nas i poszedł przodem. Myśleliśmy, że albo za chwilę się cofnie i będzie przy nas, albo poczeka na nas przy wejściu, ale NIE. Doszliśmy do wejścia, a Młodego nie ma. Mnie oczywiście skoczyło ciśnienie, milion czarnych myśli w głowie, że coś mu się stało, że się wrócił, ale skręcił w jakąś alejkę i się nie znajdziemy. Ludzi od groma na cmentarzu, jak my znajdziemy naszego 7-latka... Rozdzieliliśmy się z Mężem, ja wróciłam na cmentarz w okolice naszych grobów, a Mąż poszedł do auta. I co się okazało - zleciałam pół cmentarza, a dzwoni Małż, że Młody jest przy aucie! Wsio ładnie pięknie, ale auto zostawiliśmy nie przy cmentarzu (bo tam już miejsc brak), tylko na osiedlu niedaleko miejsca mojej pracy. Musiał przejść przez ruchliwe rondo i jeszcze kawałek przez osiedle. Cwaniak sobie pomyślał, że tu na pewno przyjdziemy, a Mąż miał nosa, że poszedł do auta. Z jednej strony byłam zła, że taką ucieczkę sobie wykombinował, a z drugiej strony dumna, że sobie poradził. Przez rondo przechodził z tłumem ludzi, a drogę znał, bo nieraz nią szliśmy. Teraz już ustaliliśmy, że Synuś dostanie w spadku nasz stary telefon, kupimy mu starter i jak będzie gdzieś z nami szedł i nie daj Boże znowu się odłączy, to może przynajmniej odbierze telefon.

Po obiedzie pojechaliśmy na Stary Cmentarz na Ogrodową, aby zapalić światełka u mojego Taty, Dziadków, Pradziadków i innych bliskich. Ilekroć odwiedzam ten cmentarz, tym bardziej mnie on zadziwia swoim pięknem. Dlatego zazwyczaj jadę tam po południu, co by napawać się urokiem rozpalonych zniczy. Oczywiście wspomagamy też coroczną - w tym roku już jubileuszową, bo dwudziestą - kwestę na rzecz ratowania zabytków tego trójwyznaniowego cmentarza. Zawsze wrzucamy parę groszy, co by wspomóc tych, którzy chcą przywrócić piękno zabytków - pomników nagrobnych, kaplic. A tych na tej nekropolii jest bardzo dużo.

Zapaliliśmy też światełko przy krzyżu na głównej alei - dla żołnierzy poległych i tych, których grobów nie możemy znaleźć lub są za daleko, by jechać w te szczególne dni. Syn był zaskoczony, że tyle zniczy może dać tak dużo ciepła. Oczywiście chciał też zapalać te, które już zgasły i jak by mógł, to by się wtarabanił w sam środek tych zniczy i odpalał je na nowo ;-) Ale udało nam się jakoś wyperswadować mu ten pomysł z główki. Za to po drodze na groby zapalaliśmy gdzieniegdzie wypalone świeczki. O dziwo, teraz już się od nas nie odczepiał i twardo szedł z nami. Chyba trochę się mimo wszystko przestraszył i dzielność schował do kieszeni.

Przy grobach opowiadałam Synowi o dziadku, pradziadkach i prapradziadkach. Był ciekawy, jak zawsze, chłonął moje słowa i zadawał przeróżne pytania. Dzisiaj jeszcze nas czeka podróż na trzeci cmentarz, tym razem za miasto. Dni wolne miną szybko, a jutro znów praca, szkoła, dom. I tak wciąż, wciąż i jeszcze. Chyba tęsknię za beztroską lat dziecięcych...

urlop tuż tuż

Wczoraj i dziś moje miasto świętuje 591. rocznicę nadania praw miejskich. Dużo się dzieje w mieście, a to można zwiedzić place budów (dworzec, trasa WZ), różne muzea, ciekawe miejsca. Ale mnie jakoś w tym roku nie po drodze na zwiedzanie. Jutro wyjeżdżamy, więc czeka pakowanie i rodzinny obiadek pożegnalny. W przyszłym roku będziemy mogli pozwiedzać - jak już Syn doczeka się legitymacji szkolnej, bo w paru miejscach (np. podczas zwiedzania EC1) wymagają dokumentu od dziecka i ukończenia 7 lat.
Tak więc jutro wyruszamy do Krakowa. Cieszę się z tego wyjazdu, choć na początku nie byłam zadowolona z propozycji Męża. Jak już miała to być wycieczka miastowa, to myślałam raczej o Wrocławiu niż o Krakowie, ale jakoś udało mu się mnie przekonać i rano wyjeżdżamy do grodu króla Kraka. Mamy w planach zwiedzić trochę Krakowa i okolicy, ale wszystko zależy od pogody, która lubi ostatnimi dniami płatać figle. Oby nie padało przez najbliższy tydzień zbyt mocno, bo nie zamierzamy brać kaloszy ;-)


jeden z łódzkich murali - najbardziej okazały. chyba najpiękniejszy.


A jeszcze się muszę pochwalić moim licznikiem wagowym. 
Jest -25kg!
Cieszę się jak dziecko :-)

po łódzku

Dzisiaj byłam na Starym Cmentarzu przy ul. Ogrodowej i popełniłam kilka zdjęć kaplicy Heinzlów, która znajduje się na rzymskokatolickiej części cmentarza. Dla zainteresowanych - parę słów o niej.

Kaplica Heinzlów, Stary Cmentarz Ogrodowa
Juliusz Heinzel był nazywany "królem wełny". Urodził się w Łodzi w 1834 roku, w rodzinie niemieckich emigrantów, ukończył studia z tytułem doktora w zakresie chemii. Był jednym z najbardziej wykształconych fabrykantów łódzkich. Doświadczenie potrzebne w późniejszej pracy zdobył u boku Karola Scheiblera - najbogatszego miejskiego przedsiębiorcy tamtego okresu. Jako jedyny z licznej rzeszy łódzkich fabrykantów posiadał tytuł arystokraty - barona Hohenfels w księstwie Sachsen-Coburg-Gotha. Heinzel był również jedynym znaczącym i zamożnym przedstawicielem łódzkiej burżuazji wyznania rzymskokatolickiego.

Juliusz Heinzel
zdjęcie ze strony lodztrojmasztowa.bloog.pl

Juliusz Heinzel zmarł w 1895 w Coburgu, w Turyngii. Jego pogrzeb był dużym wydarzeniem kulturalnym. W kondukcie żałobnym brały udział elity jak również niższe warstwy społeczeństwa, upamiętniając tym samym jednego z najbardziej zasłużonych dla rozwoju miasta mieszkańca. Wdowa po zmarłym, Paulina z Volkmanów chcąc podkreślić rolę męża dążyła do wystawienia mu godnego grobowca.

Kaplica-mauzoleum została wybudowana w latach 1899-1903 w stylu neorenesansowym. Projektantem kaplicy był Franz Schwechten - architekt z Berlina.

Mauzoleum rodziny Heinzlów
zdjęcie z Wikipedii

Kaplica swoim kształtem nawiązuje do kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu. Wzniesiona została na planie prostokąta z zakrywającą go kopułą. W tylnej części do bryły została dostawiona absyda w kształcie trapezu o półkolistym wnętrzu. Wejście do kaplicy stanowi dwukolumnowy dorycki portyk, z dużymi dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami. Drzwi zostały ozdobione rozetowymi i groteskowymi płycinami odlanymi z brązu.

wejście do mauzoleum

Nad wejściem znajduje się tympanon z przedstawieniami Chrystusa Miłosiernego i otaczających go aniołów. Zewnętrzne ściany pokryte zostały rustyką przeplataną pseudokolumnami, a w części środkowej umieszczono aediculowe ślepe okna. Ściany ponad kolumnami wieńczy fryz tryglifowo-metopowy o ornamencie roślinnym.

kopuła
zdjęcie ze strony panoramio.com

Kopuła mauzoleum została umieszczona na tamburze. Jego dekorację stanowi 12 prostokątnych okien oddzielanych od siebie naturalnej wielkości płaskorzeźbami aniołów. Na szczycie kopuły jest krzyż.
Wnętrze kaplicy wykonane zostało z kremowego piaskowca szydłowieckiego. Dawniej w kaplicy znajdował się marmurowy posąg Juliusza Heinzla, jednak obecnie nie wiadomo, gdzie zaginął. W absydzie znajdują się schody prowadzące do krypt.

widok kopuły od środka kaplicy

Od 2006 roku kaplica jest remontowana, jednak już na jesieni tego roku ma być udostępniona jako kaplica cmentarna.

archiwalnie

Wczoraj byłam po raz pierwszy w Archiwum Państwowym w moim mieście. Poczułam się na tyle dobrze, by zrobić sobie małą wycieczkę w przeszłość. Budynek AP mieści się w dawnym Ratuszu Miejskim.

Archiwum Państwowe w Łodzi, pl. Wolności

Na piętrze jest sala, w której można korzystać z akt papierowych i z mikrofilmów. W środku ratusz mnie urzekł swoim wystrojem. Jest pięknie! Nie wzięłam aparatu ze sobą (gapowe się płaci), ale następnym razem postaram się zrobić zdjęcia wnętrza.
No i za gapowe musiałam sobie spisywać wszystkie informacje z akt, które wypożyczyłam na mikrofilmach. Moja pierwsza przygoda w Archiwum zaczęła się od nauczenia się obsługi korbki na urządzeniu do odczytów. I pomyśleć, że nie trzeba dźwigać teraz starych ksiąg, wystarczą fotografie i człowiek zatapia się w historii.
Wczorajsza wizyta dotyczyła jednej z gałęzi moich przodków. Idąc do AP miałam informacje o 3xpra-dziadkach, a wyszłam bogatsza o kolejne 2 pokolenia - ustaleni zostali 5xpra-dziadkowie! Spędziłam tam prawie 3 godziny, ale opłacało się. Następna wizyta - już z aparatem - w planach. Może jutro, albo w przyszłym tygodniu :-)

a dzisiaj pierwszy raz genealogicznie

Tak jak w tytule postu - pierwszy raz piszę o genealogii mojej rodziny. A to częściowo dzięki temu, że jutro jest ważny dzień - 90-te urodziny mojej Babci.
Genealogia to mój konik od ok. 12 lat. Wcześniej miałam tylko krótki rys przodków do pradziadków, a to tylko dlatego, że moja siostra miała takie zadanie w IV (chyba) klasie podstawówki. Dopiero kiedy skończyłam liceum, pojechałam na wieś do jednej z ciotek, której marzyło się rozpisać drzewo genealogiczne rodziny. Ciotka jest kuzynką mojego dziadka, który miał 9 rodzeństwa. I tak, krótkie wakacje na wsi przerodziły się w spisywanie kolejnych członków rodziny. Wówczas w Internecie nie było jeszcze dostępnych programów on-line. Gdzieś jakimś cudem udało mi się znaleźć program genealogiczny i wszystko, co mi podyktowała ciotka, zostało wprowadzone. Drzewko liczyło sobie wtedy ok. 300 osób i w niczym nie przypominało wywodu przodków, tylko przedstawiało linie boczne - rozpisane rodzeństwo mojego dziadka z potomkami (w miarę możliwości).
Po jakimś czasie trochę przycichło we mnie tworzenie drzewa. Jak weszła nasza-klasa, to udało mi się znaleźć kilkoro członków dalszej rodziny. Nie mieliśmy o sobie pojęcia, ale jakiś kontakt został nawiązany. W niektórych przypadkach jest on do dzisiaj, choć opiera się tylko na łączach internetowych.
Odkąd jakieś 2 lata temu trafiłam na stronę genealodzy.pl i znalazłam metryki ze stron, z których pochodzi mój ś.p. Tata, zaczęłam się interesować rozpiską drzewa także od jego strony (poprzednie było tylko od strony ojca mojej mamy). I tak, po długich staraniach, szukaniach, rozczytywaniu polskich i rosyjskich metryk (gdzie ja generalnie noga z rosyjskiego jestem, trochę się nauczyłam tylko liter podczas rozczytywania) udało się! Mam teraz dość ciekawie rozpisane drzewo od obydwu babć i dziadków. Jestem dumna z siebie :) Obecnie drzewo liczy sobie prawie 1300 osób. Teraz - kiedy siedzę w domu - dopracowuję szczegóły drzewa, tzn. rozpisuję gałęzie przodków i ich rodzeństwa. Korzystam z akt, które są udostępnione w Internecie.
moja walka o lepsze jutro © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka