Pokazywanie postów oznaczonych etykietą informacje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą informacje. Pokaż wszystkie posty

to co dał mi blog...

I znów dzięki SenMai się spotykamy w nowej notce :-) Dzisiaj temat, który będzie mi chyba najtrudniej rozwinąć, ale spróbuję.



CZEGO NIKT CI NIE POWIE O BYCIU BLOGEREM
czyli co wniósł blog w moje życie

Ehhh... Zacznę może od tego, dlaczego w ogóle zaczęłam pisać bloga. Kilkanaście lat wcześniej też pisałam bloga, wówczas było to na platformie tenbit.pl (już dawno zapomnianej), później przeniosłam się na mylog.pl (na którym to serwisie mój blog po prostu umarł). Dlatego stwierdziłam, że moje rozważania rozszerzę na wszystkie moje doświadczenia z blogowaniem.
Ten pierwszy blog powstał przypadkowo. 13 lat temu dopiero wchodziły na rynek blogi, które ludzie traktowali jak pamiętniki. Ja nie byłam inna, choć miałam dwudziestkę na karku. Ale coś tam pisałam. Zaczęłam trochę z koleżanką, każda opisywała swoje problemy. Podobało mi się, że mogę się otworzyć przed kimś zupełnie anonimowo. Kto wiedział, że piszę, to wiedział, ale przecież drzwi do internetu stały otworem, każdy mógł przeczytać o tym, co myślę, co u mnie się działo. To było naprawdę COŚ.
Po jakimś czasie przeniosłam się na mylog. Tam moje blogowanie przyjęło już zupełnie inną formę, bardziej rozbudowane notki, miałam więcej do powiedzenia, a także sama zaczęłam czytać inne blogi (czego wcześniej za bardzo nie lubiłam...). Nie sądziłam, że blogowanie może tak poszerzyć znajomości - nawet jeśli są to tylko internetowe przyjaźnie. Tak też poznałam kilka fajnych osób, z którymi kontakt mam do dziś. Niestety, z czasem przyszła jakaś niechęć, mniej wolnego czasu i koniec końców bloga zamknęłam.
Ale po latach wróciłam. I piszę do Was dzisiaj. Co mi to daje? Przede wszystkim zapamiętuję więcej szczegółów z mojego życia, rozszerzam wiadomości, dowiaduję się ciekawych rzeczy. Mam swoje ulubione blogi, które czytam mniej lub bardziej nałogowo, śledzę fanpejdże i googlam. Nie sądziłam, że blogowanie stanie się aż tak popularne, że będzie dla wielu ludzi dochodowym zajęciem i że dzięki temu tak poszerzę swoje horyzonty. Poznałam parę fajnych osób. I - jak wspomniałam w jednej z ostatnich notek - chcę uświadamiać innym, że chirurgia bariatryczna też może być rozwiązaniem w walce z otyłością i trzeba się do niej po prostu przekonać.
Pozdrawiam Was serdecznie,

do przodu żyj. żyj kolorowo!

Puk puk. No dawno tak nie było, żebym codziennie coś pisała, a jednak Ula z bloga SenMai mnie mobilizuje i piszę. Co z tego, że przy okazji śniadaniuję, ale piszę ;-)


Temat na dzisiaj to
ULUBIONY KOLOR.

Ze mną to jest różnie jeśli chodzi o kolory. Pół życia lubowałam się w czerni, która podobno wyszczupla. Sprawdziłam - nie wyszczupla. A przynajmniej nie wyszczupliła mnie ;-) Odkąd zrzuciłam zbędnych kilogramów moim jednych z ulubionych kolorów jest... róż. I mówcie co chcecie, ale ja go lubię. 
Mam różowe balerinki, bluzki, lakier do paznokci, a nawet kolczyki. Oczywiście nie przesadzam z ilością tego koloru, ale spokojnie mogę powiedzieć, że jest on moim ulubionym kolorem :-)

Co ja poradzę, że go lubię ;-)

A jakie są Wasze ulubione kolory? W czym najlepiej się czujecie?


Pozdrawiam,

Follow my blog with Bloglovin

w życiu piękne są tylko chwile

Witajcie,
spływają do mnie pierwsze zgłoszenia do Grubych Historii. Cieszę się, że obdarzacie mnie zaufaniem i chcecie się podzielić swoimi przeżyciami związanymi z ChLO. Za kilka dni pojawi się pierwsza bohaterka :-)
Tymczasem o czymś zupełnie innym chciałam. Od pewnego czasu podczytuję bloga SenMai, na którym raz w miesiącu podawane są wyzwania blogowe. Przyznaję, że na początku nie miałam ochoty brać udziału w takowych, ale po dłuższym namyśle stwierdziłam, że warto spróbować i pierwsze moje wyzwania blogowe uważam za rozpoczęte :-)


10 NAJPIĘKNIEJSZYCH CHWIL W ŻYCIU

to pierwszy temat, na którym należy się skupić w tym wyzwaniu. Otwarcie przyznaję, że będzie mi trudno wybrać te najważniejsze. Ale próbujemy... Od razu uprzedzam, że nie piszę tych chwil w kolejności ich ważności.

Chwila numer 1.
Hurra, wreszcie pozytywnie!

Trzy lata starań o stworzenie nowego życia wreszcie zaowocowało! Doczekaliśmy się dwóch kresek na teście ciążowym. Już powoli zaczynałam tracić nadzieję na to, że będę matką, a jednak się udało.

Chwila numer 2.
Jest! Po drugiej stronie już!

Biorąc pod uwagę, że sama ciąża minęła szybko i że Syn jest wcześniakiem, jego narodziny zaliczam do najpiękniejszych chwil mojego życia. Wtedy nie liczyło się nic. Tylko, żeby jak najszybciej się urodził i był zdrowy. I tak jest :-)

Chwila numer 3.
Dostałam się do wybranej szkoły.

Tak, z perspektywy czasu i wszystkiego, co się wydarzyło w moim życiu, to dostanie się do wybranej szkoły średniej, a później na studia uważam za swój sukces. Biorąc pod uwagę, że w 8 klasie (tak, ja sprzed reformy szkolnictwa jestem) nie byłam najgorszą uczennicą, to z dostaniem się do liceum większych problemów nie miałam. Jakie to było wyczekiwanie - odczytać swoje nazwisko między innymi chętnymi przyjętymi do szkoły. Po maturze miałam pietra większego, bo moje naukowe chęci w klasie maturalnej nie były zbyt wielkie (ale się udało!!), a jednak Bóg czuwał i dał mi szansę na poszerzanie wiedzy i zdobywanie nowych doświadczeń.

Chwila numer 4.
Żoną miałam być...

Nie myślałam kiedyś o tym, że będę czyjąkolwiek żoną. Inaczej moje plany się przedstawiały. A jednak - człowiek zwierzę stadne. I tak oto zostałam żoną mojego Małżona. Łezka w oku się kręci na samo wspomnienie. Tacy byliśmy zakochani, szczęśliwi. Zostało nam to do dzisiaj, chociaż lat nam przybyło kilka i parę zmarszczek.

Chwila numer 5.
Zgodziłam się na operację bariatryczną.

Tak. To zdecydowanie jedna z ważniejszych i najpiękniejszych chwil mojego życia. Jak Profesor powiedział, że może mnie operować 15 kwietnia, to tylko spojrzeliśmy z Mężem na kalendarz wiszący na ścianie gabinetu, na siebie i - jak w dniu ślubu - uroczyście powiedziałam TAK!

Chwila numer 6.
Obudziłam się!

Idąc na operację człowiek ma różne myśli przed oczami. Ja nie bałam się cięcia, komplikacji pooperacyjnych, tylko najbardziej tego, że się nie obudzę po narkozie. I mimo tych wszystkich obaw się udało. Choć bolało niemiłosiernie wszystko, przeszkadzała sonda w nosie, to w głowie myśl "jestem, żyję, obudziłam się!" była najważniejsza.

Chwila numer 7.
Mój tata dał mi psa...

Wiem, wiem, w oryginale był dziadek, ale w moim przypadku prezentodawcą był Tata. W dorosłym życiu nie zwracamy uwagi na takie błahostki, ale jako kilkuletni dzieciak (w moim przypadku 9 lat) byłam pełnią szczęścia jak zjawiła się w domu nie-do-końca-mała kulka sierści rasy sznaucer olbrzym o wdzięcznym imieniu Saba. Niczym królowa zawładnęła naszymi sercami i była najpiękniejszym i najwierniejszym psem na świecie. W sumie to w ogóle nie powinna się u nas znaleźć, bo planowany był szczeniak miniaturki, ale koleje losu pokrzyżowały nieco plany i w domu zamieszkała olbrzymka. Przeżyła z nami 12 lat, brakuje mi jej, bo była prawdziwym czworonożnym przyjacielem.

Chwila numer 8.
Praca!

Biorąc pod uwagę to, że w naszym cudownym kraju znalezienie pracy często-gęsto graniczy z cudem, to ja opuszczenie grona bezrobotnych uważam za jedną z piękniejszych chwil. Dzięki temu mogę być chociaż trochę niezależna, mam na jakieś małe przyjemności i nie muszę się martwić, że do garnka nie mam co włożyć.

Chwila numer 9.
Mama!

Tak, jak większość kobiet-matek chwila, w której pociecha mówi po raz pierwszy świadomie słowo "mama" jest najpiękniejszą chwilą w życiu. Ja nie jestem inna. Ze łzami w oczach wspominam te chwile, kiedy Synuś zaczynał mówić, chodzić, a nawet teraz jak są jakieś uroczyste akademie, w których bierze udział też mi się robi mokro w oczach.

Chwila numer 10.
Jeszcze nie nadeszła.

Tak, tak właśnie myślę, że pierwszej dziesiątki nie zamknę w 100%. Jest mi ciężko stwierdzić, która z chwil zmieniła jeszcze moje życie w dość znaczący sposób. Ale jestem młoda, pełna życia, więc myślę, że jeszcze taka nadejdzie :-)


Tak więc pierwsze zadanie wyzwania blogowego uznaję za wykonane :-) A dla Was jakie chwile są te najpiękniejsze, najważniejsze, o których chcielibyście opowiedzieć w przyszłości swoim dzieciom, wnukom??
Tymczasem pozdrawiam Was ciepło,


bypass w skrócie

Bypass żołądkowy, zwany też Roux-en-Y Gastric Bypass (RYGB) jest jedną z najpopularniejszych operacji bariatrycznych w Stanach Zjednoczonych. Stosowana jest głównie u pacjentów, u których tradycyjne odchudzanie nie dało efektów. Przewidywana utraty masy ciała w przeciągu roku od zabiegu to 65-85%. 
 

Najważniejsze wskazania i kryteria kierujące do operacji:
  • BMI powyżej 40
  • BMI powyżej 35, jeśli współistnieją choroby towarzyszące otyłości, np. nadciśnienie, cukrzyca, bezdech senny
  • nieudane próby odchudzenia metodami niechirurgicznymi
  • problemy zdrowotne towarzyszące otyłości
  • wiek 18-65
  • brak współistniejących chorób psychicznych.
Na czym polega operacja?
Operacja polega na przecięciu żołądka i wytworzeniu z niego małego zbiornika. Zbiornik ten zszywa się z pętlą jelita cienkiego. W ten sposób uzyskuje się podwójny efekt leczenia - zmniejszony żołądek uniemożliwia niepohamowane jedzenie, a pokarm wpada bezpośrednio do jelita cienkiego, omijając dwunastnicę i około 150 cm odcinek jelita czczego, co skraca czas trawienia i wchłaniania. Operacja jest wykonywana w pełnym znieczuleniu i trwa około 2 godzin.
Operację wykonują w dwojaki sposób - albo laparoskopowo, albo klasycznie (jak w moim przypadku). Cięcie klasyczne przedstawia się mniej więcej tak jak na poniższym obrazku (u mnie zaczyna się nieco poniżej mostka i kończy się kilka centymetrów nad pępkiem):
klasyczne cięcie przy operacji gastric bypass

Zalety operacji to przede wszystkim kontrola nad ilością przyjmowanych pokarmów, zmniejszone wchłanianie (oj, te wizyty na porcelanie....) i to, że jest ona odwracalna w przypadku powikłań.
Ale każda operacja ma też swoje wady, a do nich zaliczyć można:
  • możliwość przerwania staplerów
  • możliwość zwężenia lub zablokowania połączenia między żołądkiem a jelitem
  • wymaga ścisłego przestrzegania diety
  • możliwość wymiotów - w przypadku, kiedy pokarm nie zostanie dostatecznie pogryziony i przeżuty lub podczas szybkiego jedzenia
  • duże ryzyko wystąpienia zespołu przeciążenia cukrem
  • konieczność przyjmowania do końca życia suplementacji witaminowej i mikroelementów
  • duże zmiany anatomiczne.
ślady po operacji gastric bypass wykonanej laparoskopowo
źródło: http://www.mygastricbypassstory.com/
 Korzyści, jakie przynosi RYGB to:

  • uregulowanie zaburzeń lipidowych u 70% pacjentów
  • obniżenie wartości ciśnienia tętniczego u 70% pacjentów
  • ustąpienie zespołu objawów bezdechu sennego
  • normalizacja glikemii u chorych na cukrzycę typu 2 (ok. 90% pacjentów nie wymaga stosowania insuliny)
  • ustąpienie refluksu żołądkowo-jelitowego u większości pacjentów
  • zmniejszenie bólu kręgosłupa i stawów kończyn dolnych u chorych na zwyrodnienie stawów.
Ale nie jest też różowo, zdarzają się powikłania (bez względu na sposób przeprowadzenia operacji zmniejszenia żołądka), a do nich należą:
  • infekcja ran pooperacyjnych
  • krwawienie z miejsca odcięcia fragmentu żołądka
  • zwężenie zespolenia żołądkowo-jelitowego
  • uszkodzenie śledziony (co może doprowadzić także do jej usunięcia)
  • zapalenie płuc, niewydolność oddechowa
  • niewydolność nerek wymagająca dializowania
  • niewydolność układu krążenia, zawał serca
  • zakrzepica żył głównych kończyn dolnych, zator płucny
  • przepuklina w bliźnie pooperacyjnej (większe "szanse" na nią w przypadku klasycznego cięcia)
  • niedobory witamin i substancji odżywczych
  • pooperacyjna depresja.
To tak w skrócie jeśli chodzi o tę metodę operacyjną, której poddałam się i ja. Efekty moje znacie, ale pokażę jeszcze dla ciekawych kilka porównawczych zdjęć.

No i jeszcze znalezione blogi, które ukazują historię ludzi po operacji bajpasu żołądkowego:
http://www.mygastricbypassstory.com/
http://milestogo.squarespace.com/
http://www.beautyandthebypass.com/
http://eatingaftergastricbypass.net/

Pozdrawiam,
 
By-pass żołądka polega na przecięciu żołądka w celu wytworzenia z niego małego zbiornika. Zbiornik ten następnie zszywa się z pętlą jelita cienkiego. W ten sposób uzyskuje się dwojaki efekt leczniczy. Zmniejszony żołądek uniemożliwia niepohamowane jedzenie, a pokarm wpada bezpośrednio do jelita cienkiego, omijając dwunastnicę i około 150 cm jelita czczego, co wydatnie skraca efektywny czas trawienia i wchłaniania. Operacja przeprowadzana jest w znieczuleniu ogólnym i trwa zwykle nieco ponad dwie godziny.

http://www.poradnikzdrowie.pl/diety/otylosc/bypass-zoladkowy-odchudzanie-na-czym-polega-ta-operacja-bariatryczna_41307.html
By-pass żołądkowy (Roux-en-Y Gastric Bypas - RNY) to operacja bariatryczna, którą stosuje się u pacjentów, u których tradycyjne odchudzanie nie dało żadnych efektów. By-pass żołądkowy jest skuteczny - utrata nadmiaru masy ciała w ciągu 6-12 miesięcy od operacji waha się od 65 do aż 85 procent. Operacja ta podlega refundacji, ale w większości ośrodków czas oczekiwania jest długi.

http://www.poradnikzdrowie.pl/diety/otylosc/bypass-zoladkowy-odchudzanie-na-czym-polega-ta-operacja-bariatryczna_41307.html

bariatria - gdzie szukać informacji

Na moim profilu facebookowym (do którego polubienia serdecznie Was zachęcam) dostałam kilka zapytań odnośnie operacji, metod i ogólnie informacyjnych. Postaram się opisać, gdzie tak na początek szukać informacji o biariatrii. Może będzie trochę tłumaczenia "jak krowie na rowie", ale myślę, że czasami warto poczytać niż błądzić gdzieś w otchłaniach internetu.
Bariatria jest dziedziną medycyny, która zajmuje się leczeniem otyłości. Chirurgia bariatryczna zajmuje się leczeniem patologicznej otyłości. Wg tego, co podaje Wikipedia, idea bariatrii zrodziła się w latach 50. XX wieku w następstwie obserwacji chorych po zabiegach resekcji jelita i żołądka, u których nastąpił znaczny spadek wagi. O ile na początku były to operacje przeprowadzane tylko metodą klasycznego cięcia, to teraz stosowane są dwa wyjścia - albo laparoskopowo, albo właśnie klasycznie.



Moje pierwsze zetknięcie z chirurgią bariatryczną odbyło się w zaciszu domu przed ekranem telewizora. Na kanale TLC (wówczas chyba jeszcze jako Discovery) emitowali program o dwóch amerykańskich lekarzach - ojcu i synu, dr Garth Davis i dr Robert Davis, którzy wielokrotnie ratowali życie otyłym mieszkańcom USA. Można sobie o nich poczytać na stronie kliniki, którą prowadzą w Houston. Obecnie kanał TLC również emituje program o operacjach bariatrycznych, którymi zajmuje się dr Younan Nowzaradan i na którego stronę również zapraszam. O tym, że u nas w kraju też jest coś takiego możliwe dowiedziałam się kilka lat później z internetu, na stronie www.otylosc.org , a na niej znalazłam praktycznie wszystkie informacje dotyczące bariatrii w Polsce. Uważam, że strona dobrze obrazuje zarówno przygotowanie do operacji jak i można poznać na forum ludzi, którzy się ich podjęli. Obecnie na tej stronie rzadko bywam, raczej udzielam się w grupach facebookowych, na których powstały niejako grupy wsparcia, są organizowane spotkania w różnych miastach Polski, dzielimy się radościami, smutkami i przeżyciami. A wiadomo, że wsparcie przed i po operacji jest bardzo ważne. Zainteresowanych dołączeniem do grup na FB odsyłam na https://www.facebook.com/groups/otylosc.bariatria oraz na https://www.facebook.com/metodychlo.
No i rzecz najważniejsza - operacja bariatryczna - bez względu na zastosowaną metodę jest refundowana przez NFZ. Ile razy wśród pytań o operację pojawiło się "a ile zapłaciłaś za operację?" - oj, wiele... I to zdziwienie, kiedy oświadczam, że nic. Owszem, są też wykonywane prywatnie, ale - powtarzam raz jeszcze - NFZ refunduje operacje bariatryczne.
W następnych notkach informacyjnych opiszę po kolei metody chirurgiczne. Mam świadomość, że powinnam to zrobić już rok temu, ale jakoś tak wyszło ;-)

Pozdrawiam,
 
moja walka o lepsze jutro © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka