pokochaj siebie!

Witajcie!!
Dzisiaj miałam zupełnie o czym innym pisać, ale lektura postów na facebookowych grupach bariatrycznych skłoniła mnie do zmiany tematu.
Każdy Grubas wie, że spotyka nas na co dzień dużo przykrości ze strony innych ludzi. Jesteśmy szufladkowani w naszej otyłości, sprowadzając ją w wielkim stopniu do zaniedbania siebie, niepohamowanego apetytu, a dopiero gdzieś tam pod koniec listy dopiero do przyczyn zdrowotnych. Zdarzają się przypadki szykan, dyskryminacji ze strony obcych (a także i bliskich ludzi), ale uważam, że dużo też siedzi w nas.
Pamiętam, że w podstawówce i liceum dużo krwi napsuli mi rówieśnicy, bo się wyróżniałam, a w szkole średniej to już nawet wyróżniałam znacząco wśród innych dziewczyn. I póki się odgrażałam, to epitety były nagminne. Dopiero, kiedy przestałam zwracać uwagę na to, co mówią, totalnie olewałam głupie odzywki, to najpierw było ich mniej, aż w końcu całkowicie zniknęły. A wszystko przez to, że choć w małym stopniu polubiłam siebie i zaakceptowałam swój wygląd. 
To trudne, wiem. Polubić w sobie Grubasa. Polubić, że wystaje brzuch, że uda są grube, że ramiona wyglądają jak u Schwarzeneggera czy Pudzianowskiego. Polubić siebie, więc zaakceptować te nadmiary kilogramów, centymetrów. Teraz przedstawia się to w zmianie garderoby - ubieram się bardziej kolorowo, nie wstydzę się założyć spódniczki czy krótkich spodni, chociaż ideałem jeszcze nie jestem. Ale zauważyłam, że jeśli ja lubię i akceptuję siebie taką, jaką jestem, to otoczenie przyjmuje mnie lepiej, cieplej. 
Spróbujcie powiedzieć sobie "Kocham się za..." - i wymieńcie najlepsze swoje cechy wyglądu czy charakteru. Ja kocham siebie za włosy i w miarę już szczupłe stopy. Reszta ciała jeszcze musi poczekać nim ją pokocham w pełni, ale już jest ok. Nie wstydzę, nie zakrywam siebie ciemnymi ciuchami, dresami, bluzkami o kształcie worka na ziemniaki.
Tak mi się skojarzyła od razu piosenka z repertuaru zespołu Feel:


Tu o miłości, a tu o pokonywaniu siebie. Może powiecie, że to są zupełnie inne sprawy, inne uczucia, ale tak naprawdę są one ze sobą bardzo powiązane. Żeby pokochać siebie też trzeba w jakimś stopniu pokonać swoje słabości, przyzwyczajenia. Pokonać to, co mamy w sobie złe. Jeśli nam się to uda, to już pierwszy krok ku miłości siebie zrobiony. I tylko od nas zależy, czy przejdziemy dalej.
Miłość do siebie jest trudna. Nasze JA składa się z wielu niedoskonałości, wad, a przy tym może mieć tyle fajności w sobie, tylko wystarczy o to odpowiednio zadbać. Wraz z tą miłością przyjdzie też szacunek. Jeśli będziemy szanować siebie, to będą nas również szanować. A o to nam przecież chodzi.
Ostatnio usłyszałam fajną piosenkę Arki Noego i pomyślałam sobie, że jest dla mnie idealna :-)


Nie jestem idealna - ale jestem fajna! I tego się trzymam :-) I Wy też się trzymajcie!

2 komentarze :

  1. Widzę, że zmieniłaś wygląd bloga na jaśniejszy :) Bardzo dobry wybór, od razu lepiej się czyta :) i pasuje do tego pozytywnego przesłania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, uczę się od najlepszych :-)

    OdpowiedzUsuń

moja walka o lepsze jutro © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka