po prostu łał!


A ja dzisiaj dostałam nowego kopa do działania. Czemu? Ano odwiedzili mnie moi zeszłoroczni maturzyści, z którymi nie miałam okazji się widzieć od czasu operacji (od kwietnia przecież nie pracowałam...) - konkretnie dwa gagatki, którzy może i w głowach mieli trochę poukładane, ale z drugiej strony trzymały się ich różne wesołe pomysły. I pierwsze, co usłyszałam od nich to "Łał, ale zmiana! Ale fajnie wyglądasz!". A mnie się papa zaczęła cieszyć i zrozumiałam, że warto było dać się pokroić Profesorowi i podjąć walkę z otyłością.
Oczywiście chłopaki pytali, co robię, czy to zasługa Chodakowskiej, czy Mel B, czy jakaś dieta, ale nie powiedziałam im o operacji. Jakby nie było nie jestem z nimi bardzo spoufalona, a poza tym młodzi są, to też jakoś niekoniecznie chciałam im oznajmić, że musiałam podjąć aż takie kroki, by schudnąć. Może kiedyś się dowiedzą całej prawdy...
Bo przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby mówić ludziom naokoło o operacji. Ba, nawet uważam, że teraz powinnam uświadamiać ludzi o możliwości zabiegu, który w całości finansuje NFZ. Nie wszyscy wiedzą o tym, że tak jest. Wielu ludzi myśli, że operacja wiąże się z kosztami, megadługim oczekiwaniem na zabieg i na pewno wysokim rachunkiem wystawionym przez szpitalny sekretariat. 
A to nieprawda! Ja rozpoczęłam przygodę od wizyty w poradni metabolicznej, w której dowiedziałam się o sposobach rozwiązań chirurgicznych. Miły doktor (naprawdę złoty człowiek) wytłumaczył mi dokładnie, na czym polegają wszystkie metody bariatryczne, kazał się zastanowić, czy jestem gotowa psychicznie na operację i skierował na podstawowe badania. Wyznaczył mi wizytę za 3 miesiące, po czym wszystko zaczęło się tak szybko dziać, że zanim trafiłam do poradni metabolicznej ponownie, byłam już po operacji. A to dlatego, że byłam już tak zdeterminowana, że byłam gotowa na wszystko. Zdobyłam kontakt do Profesora, porobiłam potrzebne do operacji badania i udało się. Zostałam zakwalifikowana do przeprowadzenia na moim żołądku operacji gastric bypass. W sumie badania i kwalifikacja zajęły mi miesiąc, a drugi - to już czas tylko oczekiwania na zabieg. W dwa miesiące udało się zmienić życie o 180 stopni i rozpocząć nowe, lepsze.

Jutro pogrzeb Kasi. Wciąż myślę o niej, jakoś chyba do mnie jeszcze nie dotarło, że tak łatwo może nas dopaść najgorsze...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

moja walka o lepsze jutro © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka