pierwszy dzień

Pierwszy dzień w pracy. To nie tylko "ochy" i " achy" ze strony znajomych z pracy, tj. pracowników szkoły, ale także zachwyty młodzieży, że jestem, że wróciłam do nich. I te pytania, co robiłam gdy mnie nie było, jak to możliwe, że tak się zmieniłam. Dzieciakom nie mówię oczywiście o zabiegu, w przypadku reszty, to kto ma wiedzieć, ten wie. Łechtają mnie słowa uznania, że wyglądam świetnie, że młodo, że pięknie. Opłacało się walczyć o zdrowie. Jest super!
Wczoraj Syn miał swój pierwszy dzień w szkole. Pięknie ubrany - wg Męża za pięknie bo jako jeden z niewielu miał garnitur - poszedł na rozpoczęcie I klasy. Niby przez minione 2 lata chodził do tej szkoły, ale zerówka to co innego. Powtarzał kilkakrotnie, że się boi szkoły, choć nie umiał dokładnie określić, czego się boi. Ale wystarczyła obecność kolegów z zerówki i banan znów pojawił się na twarzy. Na sali gimnastycznej przywitał nas tłum rodziców, którzy wydawali się zwariować na punkcie ich dzieci - królowały aparaty, kamery, ale były też łzy dzieci i zaszklone oczy rodziców. Ja 2 lata temu też byłam wzruszona, ale bardziej lajtowo chyba to przechodziłam. Franek to weteran, więc bez problemu wyszedł na środek sali, by zasilić grupę Ic. Ma miłą panią wychowawczynię i 10 innych dzieci z zeszłorocznych zerówek. Dzisiaj już o 7 rano stawiliśmy się na świetlicy, bo ja na 8 do pracy. Ciekawa jestem, jak mu minął ten pierwszy dzień.


mój Francik-Elegancik :-)
Ja niewiele pamiętam ze swojego pierwszego dnia w podstawówce. Przez mgłę widzę siebie na ślubowaniu - już wtedy grubszą niż pozostali, z kokardą we włosach i wielką czerwoną krostą na czole. Jak tylko znajdę zdjęcie, to nie omieszkam wkleić ;-)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

moja walka o lepsze jutro © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka