post śniadaniowy czyli akcja-reakcja

No żesz by to wzięło. Od rana harmider w szkole. Młodzież gimnazjalna, licealna, a do tego gratisowo dzieciaki z okolicznych podstawówek przyjeżdżający na zajęcia na basen. Jak się zbierze towarzystwo, to głowa boli od hałasu. A ten zrobić najlepiej potrafią te najmłodsze, starszaki już trochę mniej uciążliwi dla uszu jeśli chodzi o decybele, gorzej w przypadku doboru słownictwa, ale o tym może też kiedyś napiszę :-)
Już na pierwszej lekcji przyszła do mnie nasza szkolna pielęgniarka (notabene fajna kobitka) z nastolatką z liceum, co by kupić jej kanapkę. Bo dziecko (dziecko...) nie zjadło śniadania i poszło na głodniaka na wf i prawie zemdlało. No żesz! Normalny człowiek by pomyślał, że to jednorazowy wybryk, przypadkowo nie zjedzone śniadanie. A tu - surprise! - na następnej lekcji przyszła gimnazjalistka po kanapkę dla kolegi, który też "zapomniał" zjeść śniadanie i teraz źle się czuje. Umówili się czy co?
Ciężko jest wytłumaczyć dzieciakom, że śniadanie jest ważne. Że daje siły na cały dzień i trzeba zjeść choćby trochę, co by organizm nie wariował. Wiem, że są przypadki skrajne, kiedy ludzi nie stać na jedzenie, ale w tym przypadku nie o tym mowa. Pamiętam, jak byłam w podstawówce w 7-8 klasie (tak, ja jeszcze jestem sprzed reformy edukacji), to też zdarzało mi się nie zjeść śniadania, bo po prostu wolałam się wyspać. W liceum było podobnie, wstawałam pół godziny przed lekcjami (bo mieszkałam blisko szkoły), tylko trochę się ogarnęłam i biegusiem (autobusem 2 przystanki) do szkoły. Śniadanie było albo na pierwszej przerwie, albo wcale. I wiem, że tym sobie też krzywdę robiłam. Dopiero na studiach zmieniłam nawyki żywieniowe. Dlatego teraz się denerwuję, jak mój Syn nie ma ochoty na poranne jedzenie, to chociaż trochę, ale musi zjeść. Nie wypuszczę go z domu bez śniadania, sama też bez niego nie wychodzę. I to już nie chodzi o regularność posiłków czy burczenie w brzuchu. Po prostu załącza mi się w głowie lampka, że muszę zjeść i koniec. Choćby to był plasterek wędliny, ale mus to mus. Małemu staram się serwować w miarę syte śniadanie - kanapki z wędliną, serem żółtym, ogórek, pomidorek, jajka na miękko lub twardo, a także płatki musli (nie żadne nesquiki czy inne quiki) z mlekiem lub jogurtem naturalnym, czasami naleśniki lub omlet. Do szkoły też zawsze dostaje drugie śniadanie - albo kanapkę, albo danio, do tego jakiś owoc lub warzywo. Zjada wszystko i bardzo mnie to cieszy.
Moje gimnazjalno-licealne dzieci w dużej ilości stołują się u mnie w sklepiku. Mamy w ofercie kanapki i bułki słodkie, które bardzo szybko znikają z półki. Wiem, że duża ilość dzieciaków bazuje na naszych bułkach nie jedząc w domu, bo albo im się nie chce, albo nie mają zrobionego śniadania (bo przecież starym koniom śniadanka podają rodzice), albo coś tam jeszcze. Nieraz jak chcą od rana hamburgera czy hot-doga, to pytam, czy śniadanie było i jeśli się okaże, że nie było, to proponuję zdrowszy zamiennik - kanapkę, a te mamy naprawdę dobre. Bułki ziarniste, do tego polędwica lub żółty ser, pomidor, ogórek i sałata, albo wersje na kajzerce - serek almette z pomidorem i ogórkiem lub jajko na twardo z jogurtowo-majonezowym sosem. To zdecydowanie lepsze od braku śniadania lub fastfooda na dzień dobry. Jedynie bezsilna jestem w przypadku, kiedy przychodzi taka gwiazda (bo to głównie dziewczyny mają popaprane w główkach) i oświadcza, że zaczęła dietę i nie je śniadań, nie je słodkiego, nie je nic. A potem są kwiatki, że dziewczę pada na twarz, ląduje na kozetce u pielęgniarki, a w najgorszym wypadku przyjeżdża karetka, bo zasłabnie. Ehhh...

PAMIĘTAJ O ŚNIADANIU!!


1 komentarz :

  1. Masz rację śniadanie jest ważne, teraz jem je chętnie, ale jeszcze parę lat temu musiałam w siebie wmuszać kanapki przed wyjściem do szkoły

    OdpowiedzUsuń

moja walka o lepsze jutro © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka