7 lat za nami

Kilka dni temu świętowaliśmy 7me urodziny naszego Syna. Przyszli najbliżsi, co by wspólnie spędzić czas, Młody nie mógł doczekać się gości, a przy tym i prezentów. Nie szykowałam żadnej wielkiej imprezy, ot poczęstunek na słodko-słono, co by czasu dużo nie zajęło. 
Wszystko pięknie-ładnie, ale w pewnym momencie zrobiło mi się wstyd za własnego Syna. Pokazał różki, oj pokazał. Rozpoczął od nieumiejętnego przyjmowania prezentów. Tłuczemy do głowy wyraźnie od dawna, że używa się zwrotów PROSZĘ, DZIĘKUJĘ i PRZEPRASZAM, ale chyba jeszcze za mało. Nie dość, że praktycznie nikt nie usłyszał słowa 'dziękuję' z ust Młodego, to nie za fajnie obchodził się z prezentami podrzucając je tu i ówdzie. Niby się cieszył z tego, co dostał, a z drugiej strony jego zachowanie wskazywało na znudzenie. Nie wiem, gdzie popełniamy błąd, przecież staramy się na każdym kroku przypominać mu o grzeczności, ale nie dociera. Może macie pomysł na egzekwowanie magicznych słówek?
Potem już było w miarę, bo zajął się otrzymanymi prezentami, z siostrzeńcem się fajnie bawił, a i dorośli mieli atrakcje scalające rodzinę - nie ma jak PlayStation ;-) Ale na szczęście nie mamy jej na co dzień, więc przez te 2-3 godzinki można było się fajnie zintegrować.



Nie wiem, kiedy minęło te 7 lat odkąd przyszedł na świat. Wciąż pamiętam ten strach o niego, czy wszystko będzie w porządku i te codzienne dojazdy do szpitala, w którym spędził pierwsze 3 tygodnie swojego życia. Urodził się taki malutki, a teraz chłop na schwał :-) Czas mija nieubłaganie. Pewnie ani się obejrzę, a pójdzie do gimnazjum. Gdyby tylko się bardziej słuchał i ogólnie był grzeczniejszy, bo ostatnio z posłuszeństwem jest niestety na bakier. Można mówić i mówić, a do tej małej przemądrej główki nie dociera. Chce za wszelką cenę pokazać, że to On ma rację, że ma wyjść na jego. A tu klops! Matka z ojcem się nie dają, ale wciąż próbuje. Mam nadzieję, że szybko mu to minie i wróci na dobre tory.
Bo w ogóle w szkole Syna Pani się nachwalić nie może. Że w lot pojmuje czytanie i szybko (i w miarę starannie) wykonuje prace, ładnie pisze, jest w miarę grzeczny, choć czasami też trzeba 2 razy powiedzieć nim główka coś przyswoi. Ale generalnie Pani jest zadowolona, a Matka rośnie w dumę (no, chociaż raz mogę urosnąć!).
Święta idą... Nie ma rady na to ;-) Za tydzień czeka nas świąteczny kiermasz w szkole Młodego i wzięłam się za produkcję ozdób choinkowych, co by wystawić na sprzedaż. Siedzę w pracy i dłubię w cekinach. Jak nie siedzę z indeksacją, to teraz szpilki i bombeczki poszły w ruch. Ale przynajmniej się nie nudzę. Efektami mojej pracy pochwalę się w następnej notce.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

moja walka o lepsze jutro © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka