trzy miesiące za mną

Dzisiaj mijają 3 miesiące od operacji zmniejszenia żołądka. Minęło jak z bicza strzelił, nawet nie wiem dobrze kiedy. A o tej porze już byłam po operacji (już po 12-ej). 
Krótka statystyka:
19.04.2014 - 112,70 kg
13.05.2014 - 100,40 kg
10.06.2014 - 93,50 kg
15.07.2014 - 89,30 kg

W sumie: - 23,40 kg!!

Jak wygląda moje życie po operacji... By rzec można, że skromnie. Zjadam po pierwsze mniej, po drugie nie wszystko, co jadłam przed operacją. Trochę więcej czasu poświęcam na ruch. Teraz w porze wakacyjnej często chodzę na spacery z Synem, do tego doszedł rower, w planach jest aqua-aerobik od września.
Co jem? Pomidory, ogórki, ziemniaczki ze zsiadłym mlekiem, jogurty, owoce zmiksowane lub nie, czasami kisiel czy galaretki, zupy wszelakiej maści, wędlina wysokogatunkowa (a przynajmniej staram się), ser biały, twarożek, gotowane warzywa (marchewki, fasolki, buraczki), surimi (!!!), jaja. To tak w skrócie. Teraz, gdy jest ciepło, to nawet dobrze jeść się nie chce, więcej piję. Uwielbiam sok jabłkowy i pomarańczowy. Praktycznie ograniczyłam herbatę, kawy wcale jeszcze nie próbowałam. Kilka razy spróbowałam lekkich drinków, tak ok. 5%. Ale próbowałam też i śledzika, i pasztetu, i kapusty z grzybami (w mikroilościach) i nic mi nie było. Czasami otwieram lodówkę i nie wiem, co mam zjeść, bo apetytu praktycznie brak. Rano zmuszam się do śniadania, bo wcale mi się nie chce. Wystarczy plasterek czy dwa szynki z musztardą lub sosem czosnkowym lub tzatziki i już jestem najedzona :-) Staram się jeść co 3-4 godziny po troszeczku. Grzeszki też zaliczyłam - prażynki czy czasami jakiś mały wafelek w czekoladzie lub już zupełnie wyjątkowo kawałek ciasta. Ale tak to słodyczy w ogóle nie pochłaniam. Nie ciągnie mnie do nich, a nawet i odrzuca.
Wraz z wagą zmniejszam też rozmiary. Obecnie mogę powiedzieć, że z wielorybicy stałam się nawet fajną słonicą. Gazelą czy rączą łanią nigdy nie będę, ale i tak jestem z siebie dumna. Prawie całą garderobę musiałam już zmienić. Spodnie wszystkie oddałam, bo nawet pasek nie pomagał. Teraz chodzę w legginsach czy getrach - najwygodniej, praktycznie. Bluzeczki też zmieniłam na nowe, choć niekoniecznie nowe ze sklepu. Nie ukrywam, że ubieram się w używki, bo najzwyczajniej w świecie nie stać mnie na kupno ubrań na 2-3 miesiące, skoro i tak będę musiała za trochę zmienić je na mniejsze. 
Co będzie dalej? Mam nadzieję, że powoli, powoli osiągnę cel. Nie ustalam sobie granicznej wagi, do której miałabym schudnąć, bo aż tak mnie nie pili, a przecież na schudnięcie też jest czas. To, co nagromadziłam na sobie przez lata nie pójdzie sobie ot tak - pstryk! Wolno, ale zdrowo. W sierpniu muszę zrobić badania krwi i czeka mnie wizyta w poradni metabolicznej. Mam nadzieję, że wyniki będą ok. Na razie codziennie biorę witaminki i raz w miesiącu zastrzyk z B-12.
W notce dodaję moje zdjęcia sprzed lat kilku do najaktualniejszych. Jest co porównywać :-) Oczywiście w pozytywnej formie. Najpierw miałam obiekcje, co by się wreszcie pokazać światu, ale chyba zaczynam lubić siebie i podobać się sobie coraz bardziej, więc co mi tam ;-)
maj 2008
maj 2009

sierpień 2010











październik 2011












lipiec 2012


maj 2013
















styczeń 2014















maj/czerwiec 2014


lipiec 2014












Zmieniam się. Na lepsze :-)

1 komentarz :

moja walka o lepsze jutro © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka