a wszystko przez mercedesa...

Wczorajszy dzień miał być normalnym piątkiem, kolejnym w historii, ale stało się zupełnie inaczej. Ale od początku: w środę po południu przyjechał do nas mój chrzestny aż spod Zielonej Góry. Akurat trafił mu się kurs do Łodzi z towarem i czekał na nowe zlecenie u nas. Przyjechał firmowym autem - dużym dostawczym Mercedesem. I ustawił auto u nas pod blokiem, widzieliśmy je z balkonu. Wszystko fajnie-ładnie. Do czasu oczywiście.
Wczoraj przed 6 mój Małż podreptał do pracy, a my jeszcze spaliśmy. Kiedy kilka minut przed 8 chrzestny się obudził i wyszedł na balkon okazało się, że jego Merc się rozpłynął, zniknął, odjechał. Ukradli auto! No po prostu bomba. Nie dość, że z daleka przyjechał, że auto firmowe, to jeszcze kradzież. Od razu zadzwoniliśmy na policję i do szefa, co by zgłosić zdarzenie. Potem pojechaliśmy na komendę i chrzestny przez 1,5 godziny był przesłuchiwany. Na szczęście, w trakcie tego przesłuchania okazało się, że auto znalazła księgowa z firmy chrzestnego, bo auto miało zamontowany GPS. I tylko dzięki temu zostało znalezione. Miejsce pobytu auta było jakieś 3 km od naszego domu, ale od razu po niego nie mogliśmy jechać. Technicy w cywilu obserwowali samochód aż do 21 myśląc, że ktoś po nie przyjdzie i złapią na gorącym uczynku złodziei, ale niestety - nie udało się. Tak więc po 22 odebraliśmy Merca spod starej kamienicy. Nic w nim nie zginęło, nawet cb-radio i radio fm zostało. 
Także wszystko dobrze się skończyło, ale co najedliśmy się strachu, to nasze...

Nigdy więcej takiego piątku ;-)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

moja walka o lepsze jutro © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka